wtorek, 5 czerwca 2012


"Skuteczne leczenie musi dotknąć indywidualnie każdego człowieka i dokonać odrodzenia jego serca" Ellen G.White

Jezus najwspanialszym Lekarzem.
Post chciałbym zatytułować: 
Moja droga do Jezusa.
  
Jeszcze kilka miesięcy temu, gdyby przypadkowa osoba mnie zapytała o coś szczegółowego na temat życia Jezusa nie potrafił bym w przejrzysty sposób przedstawić min. jakie cechy posiadał Jezus, który był na ziemi pod postacią człowieka jako Bóg, kto Go przysłał na ziemie, a także po co to wszystko robił i dlaczego…? W tej chwili znam te cenną wiedzę, która zapoczątkowała narodzenie się mojej wiary na nowo i spojrzeniu na świat z innej (lepszej) perspektywy.


Moja droga do Jezusa była bardzo długa i kręta, po mimo że byłem praktykującym katolikiem, praktykowałem i uczęszczałem do kościoła, lecz moja wiedza z zakresu chrześcijaństwa była znikoma i ograniczała się do praktykowanej niedzieli. Dlaczego długa i kręta?



Dlatego ponieważ miałem w swoim życiu chwile, kiedy zwątpiłem w wiarę Boga i odszedłem od rozwijania się w aspekcie życia jako chrześcijanin.

Dzisiaj to wiem i mógłbym odważnie powiedzieć, że moja wiara zakończyła się w młodym wieku, po mimo że uczęszczałem do kościoła, ta wiara była zdecydowanie martwa, tak martwa. 

Minęło sporo lat w których żyłem bez Boga w swoim życiu, przez to właśnie moja droga do Jezusa była bardzo długa i kręta. Podczas tych długich lat bez Ojca Niebieskiego, wydarzyło się masę sytuacji i rzeczy, które dzisiaj dopiero mogę odczytać jako znaki, że Bóg istnieje i zdecydowanie chce dla nas ludzi jak najlepiej. Sytuacje które mnie dotknęły, a także złe pojmowanie świata działania Boga w tam tym czasie, przyczyniły się do chwil w których powiedziałem sobie: zaczynam żyć sam bez Boga, bo nie ma Boga, a jeśli jest to patrzy na nas ludzi i wytyka nam tylko błędy, mniej więcej w taki sposób mogę przedstawić mój ogólny światopogląd życia Boga z moje przeszłości. Odejście od Boga było czymś nie mądrym, pociągnęło za sobą falę różnych przedziwnych sytuacji, ale o tym opowiem za moment. Konsekwencję były spore i wtedy jeszcze myślałem że pochodzą od Stwórcy, jako kara za odejście, jako ustawienie do pionu, że ciągle źle robię. Takie podejście wyrobiło w mojej głowie fałszywe myśli na temat Ojca Niebieskiego, całkowicie niezgodne z prawdą o Nim. Dlatego wtedy jeszcze zadawałem sobie pytanie: czemu mnie to dotyczy i dlaczego muszę to być ja?

(wtedy jeszcze nie wiedziałem, że zło które mnie dotyczy, to mój dobrowolny i własny wybór, w tej chwili kiedy to się tylko stało, czyli w chwili wyboru, wielki bój na mojej osobie się skończył i za razem zaczął…)


Minęło kilka dobrych lat życia bez Boga. Uświadomiłem sobie, że te wszystkie złe rzeczy były jak klocki domino, a ja byłem pierwszym po którym poleciały następne. Z perspektywy czasu wiem, że toczyła się w mojej osobie i na mojej osobie w znaczeniu dosłownym wojna, wojna po między dobrem, a złem. Dlaczego złem? Ponieważ sam siebie otworzyłem na to zło odchodząc od Boga, a że Bóg dał wolny wybór, toczyła się wojna o moją osobę, tak jak kiedyś toczyła się wojna w Królestwie Niebieskim, tak teraz dzieje się na każdej osobie po między Ojcem Niebieskim, a Złym, który także patrzy i czuwa by nas ludzi zagarnąć do swojego stada.


Błędem jest myśleć, że nie ma Boga, ale również błędem jest myśleć że nie ma złego… Tylko zły chce, byśmy uświadomili sobie w naszym życiu, że nie ma Boga, ale również jego samego… Niestety muszę przyznać, że ja byłem ofiarą takich myśli, a jakie konsekwencje były z takich myśli?  



Dzisiaj muszę przyznać, że ogromne, począwszy od trudnych chwil w młodym wieku po przez zaszczepienie w sobie ciągłego strachu do życia, a skończywszy na chorobie, która mnie dotknęła. (nie chce tutaj opisywać choroby i co ona natomiast spowodowała, bo wystarczy napisać że choroba ta nazywa się po łacińsku Colitis ulcerosa co w znaczeniu polskim oznacza Wrzodziejące zapalenie jelita grubego WZJG, każdy kogo dotknęła ta choroba dobrze wie, do czego może doprowadzić) gdy na nią zapadłem byłem osobą dla której świat przestał istnieć po części, ponieważ miałem około 17 lat.


Nie chce tutaj rozpisywać się na temat choroby, natomiast chciałbym się skupić na tym co było dalej. Życie płynęło do przodu, ale tak jak mówiłem bez Boga (po mimo tego że praktykowałem chodzenie do kościoła czy spowiedzi) Po nie długim czasie od trudnych chwil, może nawet wcześniej, odsunąłem się od Boga całkowicie, ponieważ zwykła modlitwa wieczorna była dla mnie uznana za niepotrzebną. Trudno opisać całość decyzji które nastąpiły, ponieważ żyłem także w grzechach (wiadomo każdy je ma, ale z perspektywy młodej osoby, te grzechy były cały czas na porządku dziennym, a żal za grzechy i skrucha nie miała w ogóle znaczenia, ponieważ wówczas nie znałem tychże pojęć dogłębnie)


Błądziłem w życiu i szukałem odpowiedniej drogi. Jak dziecko zagubione w mgle czy w lesie. Dlaczego szukałem? Wtedy jeszcze na to pytanie nie znałem odpowiedzi, lecz szukałem i szukałem, po przez różne ludzkie rzeczy, najpierw materialne, później materialne stały się za małe, zacząłem szukać w niewidzialnych rzeczach.


Otóż to niewidzialnych rzeczach, czym były te niewidzialne rzeczy, które stały się dla mnie nadzieją na lepsze życie? Przede wszystkim były i są to elementy pochodzące z religii wschodu, w którą nie powinienem wchodzić, ale najważniejsza jest meta mojej drogi w którym to JEZUS jest moim Mistrzem, Przewodnikiem, a także wielkim Przyjacielem. Spotkałem zupełnie przez przypadek na swojej drodze osobę, która po przez taką samą chorobę, próbowała mnie całkowicie odciągnąć od Boga i muszę niestety przyznać, że jej się to w tamtejszych czasach udało, ale nie na długo. Osoba ta mi namąciła mocno w głowie, a że mam bliski wpływ osoby, która się zajmuję magią, ta wiedza była łatwiej pochłaniania. Znajomość trwała ta kilka miesięcy i uwierzcie mi, że sporo w głowie zrobiła zamieszania. Założeniem tej osoby było uświadomienie mnie jak powstał świat, a wg tej osoby właśnie przez wybuch! Czyli całkowicie wykluczając Boga z udziału stworzenia, ale mnie się wtedy to podobało, ponieważ istniały wg tej osoby istniały energie kosmiczne itp. Ponad to mam bliską osobę, która mogła mnie wprowadzić w religie wschodu, czyli reiki, kundalini, wahadełka i inne różne niewidzialne byty. Część z nich zacząłem nawet praktykować, lecz np. na metodę reiki czułem duży opór itp. teraz wiem że na mojej osobie toczył się wielki bój między dobrem, a złem.

Pamiętajcie elementy religii wschodu nie dadzą wam szczęścia, spokoju wewnętrznego, jak to jest ciągle wmawiane. Może początkowo poczujecie się lepsi, bo będzie mogli różne rzeczy robić, będziecie czuć się jak Bóg. Po przez tą religie będzie wam wpajane, że sami jesteście Bogami, że wszystko jest uzależnione od Was itp. Przyjęcie tych myśli i takie sposobu myślenia, otworzy Wasze kanały energetyczne na niebezpieczną moc. Energia i religia wschodu tak jak mówiłem, nie uszczęśliwi Was, a jeśli tak to na krótko, a po jakimś czasie spowoduje nicość i bezsens życiowy, tak też było w moim przypadku. Dzisiaj już wiem że tylko po przez Jezusa moje życie ma znowu sens.


Po pewnym czasie, człowiek który chciał mi zaaplikować religie wschodu, przestał się do mnie odzywać i zerwał totalnie kontakt. Lecz ja dalej zacząłem się zajmować energiami itp. zbudowałem kamienny krąg, który do dzisiaj jest dla mnie zagadką. (krąg z 12-tu dużych kamieni jak w Grzybnicy, tyle że o mniejszej średnicy)

Praktykowałem tego typu jak to się mówi doładowywanie energią itp. Po pewnym czasie spotkałem po przez Internet pewną kobietę, która mnie od początku zainspirowała i z tą osobą mam kontakt po dzień dzisiejszy, myślę że to Ona była jedną z ważniejszych osób, które przyczyniły się do mojej zmiany i wreszcie zjechaniu na odpowiednią drogę. Osoba ta zainspirowała mnie, ponieważ napisała dwie książki, jedną właśnie o kamiennych kręgach, co spowodowało, że zainteresowałem się tym dogłębnie. Po przeczytaniu książki nawiązałem z Nią kontakt. Kontakt trwa do dzisiaj i wymieniamy się poglądami, ale przybliżyła mi sprawę religii, co spowodowało u mnie badanie i zainteresowanie sprawami religii chrześcijańskiej, ponieważ powiązała sprawę kręgów z naszą religią. Jakiś niedługi czas temu wydała swoja drugą książkę, którą również przeczytałem, lecz ona dotyczy już innych spraw, bardziej zaawansowanych, także również polecam. Osoba ta zwróciła moją uwagę i zacząłem interesować się religią, za długo tutaj żeby opisywać wszystkie szczegóły, natomiast efektem końcowym było wskazanie mi odpowiedniej drogi, choć ja jeszcze nie byłem silnej wiary, to poleciłem moje życie Jezusowi by to ona prowadził me życie. Tak z dnia na dzień słowa o kierownictwo stały się moją codzienną modlitwą.

Nie uwierzycie, ale po niedługim czasie moje życie zaczęło się układać jak puzzle w całość. Zacząłem interesować się Jezusem, a święta Bożego Narodzenia w 2011r były czymś wyjątkowym, odczułem dużą obecność Jezusa w swoim życiu. 

Wracając do sytuacji zdrowotnej, nadeszło także załamanie, które dla mnie nie było łatwe do zrozumienia i ciągle dręczył mnie strach przed kolejnym badaniem. Załamanie okazało się także przełomowe w moim życiu. Dlaczego przełomowe w moim życiu? O tym opowiem za moment.  W głowie ciągle miałem tylko jedno, to że jak lek przestanie działać, to nie będzie dla mnie ratunku i operacja będzie nieunikniona. Muszę przyznać że mój strach o obawa była duża, bałem się jak nigdy jeszcze w życiu, ale liczyłem się z tym że mogę przez to przejść. Po mimo wspomnienia które wykreowało  czarny scenariusz w mojej głowie, pojawiła się iskierka nadziei. 
Nagle w nieoczekiwanym momencie w którym byłem już totalnie załamany, usłyszałem głos, głos którego nie zapomnę do końca życia: NIE LĘKAJ SIĘ, TO MINIE. Przez moje ciało w momencie przeszła fala spokoju i błogostanu. Zastanawiało mnie skąd pochodzą takie słowa? Przecież przed chwilą miałem czarne myśli, gdybym sam sobie to wmówił to nie czuł bym momentalnie przypływu spokoju w moim ciele. Z  totalnie załamanego człowieka, zmieniłem się w oazę spokoju, ogarnął mnie błogostan, jak gdyby strach odszedł w niepamięć.  Pierwszy raz w życiu doświadczyłem takiego uczucia. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że te słowa wypowiedział JEZUS CHRYSTUS. Był to moment w moim życiu, gdzie jeszcze bardziej poświęciłem się od tamtego czasu Jezusowi i oddałem moje życie w jego kierownictwo. Codziennie rano rozmawiałem z Jezusem zwykłymi prostymi słowami, modliłem się jak tylko potrafiłem i prosiłem go, by mnie uzdrowił. Zaufałem Jezusowi i powierzałem się Jemu, zanim usłyszałem te słowa, a teraz UFAM Jezusowi jeszcze mocniej, bo to co przeżyłem jest niezwykłe. Nie mogę też tego zachować tylko dla siebie, czuję chęć wyrażenia się innym, byście mogli usłyszeć, jak Wielki jest Pan. Może dzieląc się tymi słowami Wam pomogę.

Sytuacja w której się znalazłem, czyli opis sytuacji z perspektywy lekarzy była nie do zniesienia psychicznie przeze mnie, ponieważ brałem lek o nazwie azathioprine, a sytuacja choroby zaczęła się nagle pogarszać i po moim stanie zdrowia przeczuwałem, że lek AZA przestaje działać. Po pewnym czasie w mojej głowie pojawiły się nagle nieoczekiwane słowa, ODSTAWISZ TEN LEK, JUŻ NIEDŁUGO. W moim życiu zaczęły dziać się sytuacje, które odmieniły mnie i moje życie całkowicie. Słowa, które usłyszałem stały się życiem i w niedługim czasie zostały całkowicie potwierdzone. 

W całej tej sytuacji te słowa, które usłyszałem dały mi nowe życie. Życie w którym Jezus Chrystus odgrywa centralne miejsce, nie ja, lecz Jezus, ja jestem na samym końcu, a wcześniej inni ludzie. Życie z JEZUSEM zmieniło mnie także wewnętrznie, ponieważ, kiedyś byłem egoistą, teraz najpierw myślę o innej osobie, dopiero później znajduje tam miejsce dla siebie. Życie znowu nabrało sensu!

Słowa, które usłyszałem stały się moją rzeczywistością, w niedługim czasie natrafiłem na pewną stronę i po stronie internetowej widać że osoba, która ją założyła to osoba, która chce dzielić się z innymi wiedzą i mądrością, która mu została dana. Stronę możecie odwiedzić pod adresem: www.zdrowie1.com 

Na stronie tej znalazłem sposób leczenia mojej choroby i przyczyn powstania choroby, które w moim przypadku są bardzo prawdopodobne. Po zastosowaniu jedzenia i naturalnych suplementów z tej strony czuję się coraz lepiej, a moje zdrowie idzie ku dobremu. Odstawiłem lek o nazwie potocznej AZA, która niszczy organizm po przez osłabienie odporności. Polecam powyższą stronę, ponieważ może pomóc wielu osobom. Jednak mój stan zdrowia, który się z dnia na dzień poprawia i to bez leku, który niszczy zdrowie zawdzięczam tylko i wyłącznie Bogu, który mnie prowadzi w życiu. Pamiętajcie Bóg jest Wszechmogący i zna na nas na wylot. To Bóg stworzył świat i to On wszystko może, tylko wystarczy z Nim porozmawiać, powierzyć się Jemu, a resztą się zajmie :)

"Synu, w chorobie swej nie odwracaj się od Pana,  ale módl się do Niego, a On cię uleczy." [Mądrość Syracha 38:9]

Polecam czytać Pismo Święte, które jest moim jedynym autorytetem w życiu codziennym. Oprócz ewangelii i przypowieści, możecie znaleźć w Piśmie Świętym wiele cennych rad w życiu prywatnym, czy w życiu małżeńskim, czy też w związku z dziewczyną czy rodziną. Pismo Święte stało się moja lekturą i staram się w miarę możliwości czytać Je dość często.
Dlaczego Pismo Święte? Ponieważ w Piśmie Świętym można znaleźć mądrość  życiową, oraz cenne wskazówki jak powinniśmy żyć. Teraz wiem, że misję życiową ma każdy z nas, nie tylko księża którzy swoją misję głoszą po przez instytucje takie jaki kościół, ale także my ludzie: po przez uczynki, po przez nawracanie innych, zmieniajmy siebie, a zmienimy świat. 


Ktoś mógłby powiedzieć, życie z Bogiem jest zbyt trudne, dlatego pójdę na skróty i będę żył tak jak autor tej wypowiedzi, do czasu kiedy Boga w jego życiu nie było, nie ma bardziej mylnie podjętej decyzji. Od tamtego czasu codziennie w moim życiu rozmawiam z Bogiem, nie tylko po przez modlitwę, ale po prostu po przez słowa płynące z głębi serca, dzisiaj wszystko się układa i idzie ku dobremu, choć moje życie było szare, pozbawione sensu, nawet wielka rzecz nie dawała mi radości. Jeśli dawała radość, to ta radość była sztuczna, pozbawiona życia. Nawet lekarze dali mi to odczuć, ale ja dzięki Jezusowi się na nowo-narodziłem i moja dusza, a teraz moje ciało się na nowo rodzi i czuję się wspaniale. Uwierzcie i zaufajcie Jezusowi, a wasze problemy znikną, tak jak było w moim przypadku. Jezus żył, żyje i żyć będzie, kiedyś był widzialny, a dzisiaj Jezusa można odczuć w własnym życiu, przekonajcie się sami!

Warto mieć w dzisiejszym zwariowanym życiu tak dobrego Przyjaciela jakim jest Jezus. Od czasu kiedy zacząłem rozmawiać z Jezusem, odstawiłem wahadełko, odstawiłem religie wschodu tak po prostu, a zdałem sobie z tego sprawę dopiero po czasie, przestało mnie do tego ciągnąc i tego nie potrzebuje, dzisiaj już wiem, że brnięcie w religie wschodu jest niczym dobrym, bo pełne i prawdziwe szczęście można uzyskać tylko po przez i wraz z Jezusem Chrystusem.

Moim jedynym źródłem życia jest Jezus Chrystus. Życzę wszystkim, by doświadczali cichych cudów! JEZU UFAM TOBIE.



Niech ta moja wypowiedź będzie świadectwem nawrócenia się na właściwą drogę.  Cieszę się, że mogłem podzielić się z Wami tajemnicą życia, ponieważ za taką uważam sytuację, która mnie spotkała. Nawróciłem się na odpowiednią drogę. Na drogę w której pierwszym znakiem jest  Jezus Chrystus, jako jedyny pośrednik między nami ludźmi, a Ojcem Wszechmogącym.

Mógłbym pisać o tym długo, lecz nie jestem i tak w stanie opisać wszystkiego co chciałbym Wam wyrazić. Będę próbował sprostać sobie i będę chciał ująć więcej wiadomości oraz emocji w kolejnych postach. Może uda mi się przedstawić to w sposób przejrzysty dla Was drodzy czytelnicy. Zapraszam do czytania kolejnych postów. Jeśli natomiast macie jakieś pytania piszczcie do mnie na adres email, a postaram się odpowiedzieć :)







3 komentarze:

  1. Bardzo ladnie opisane :) musze pryznac ze mamy w sercu tego samego Jezusa, czytajac Twoja historie znalazlam wiele punktow wspolnych ktore rowniez mialy miejsce w mojim zyciu. Probuje zglebiac bezwarunkowa milosc Boza, ale jest to daleko poza mojim pojmowaniem, Bog kocha nas tak jakbysmy byli Jego dziecmi-to jedyny najblizszy sposob w jaki umiem opisac Boga. Jak to dobrze ze we wszechswiecie mamy kogos kto nas kocha tak prawdziwie i nigdy nie porzuci! Jak to dobrze miec ta pewnosc ze nigdy nie jestesmy sami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że się podoba opis, nie mogłem tego pozostawić dla siebie, zwłaszcza że jest wiele ludzi, którzy mogą potrzebować pomocy, jak kiedyś ja potrzebowałem. To pomocą jest Jezus Chrystus, który czyni cuda dzisiaj tak samo jak czynił je kiedyś. Bóg chce dla nas zdrowia, dobra, miłości, życia w obfitości oraz samych dobrych rzeczy. "I spojrzał Bóg na wszystko, co uczynił,a było to bardzo dobre." (1 Moj 1,31)

    Tak Bóg nas kocha jakbyśmy byli Jego dziećmi, zgadza się. Bóg pokochał nas bezwarunkowo i chce dla nas jak najlepiej.

    Dziękuję Ci za wpis, to pierwszy komentarz na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie tez podobał się TWoj opis. Glosmy i mowmy dużo i wytrwale o naszym kochanym Panu, gdyż coraz większa ciemność niewiary i pokpiwania otacza tych naprawdę kochających naszego jedynego Boga. Chwała wiecznie zywemu Jezusowi Chrystusowi!

    OdpowiedzUsuń